Ostatnio znalazłem pewien tekst, w sumie nie jest to wiersz, tylko przepowiednia, w każdym razie prawie autorskie. Prawie bo wzorowane na przepowiedni ze "Smoczej lancy". Użyty był on do gry fabularnej, co też może, ktos będzie nawet pamiętać. Ech <westchnienie>, fajne to były czasy

.
Z nocy otchłani najczerniejszych ciemności, wypełzło ono, zło w swej postaci.W jej ręku berło o czarnym rubinie, a niej magia demonów, oraz ich brama.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Berło nieczystości, demoniczne nasienie z domu o tysiącu ścianach wydobyte.Czerni jego blask obejmujące niebo,łapiac promienie słońca co do ostatniego.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Berło to część całości, co jedność trzeba złożyć, szukać trzeba brata oraz siostrę jego, a gdy spotka się rodzina, nadejdzie końca godzina.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Siedmiu wyszło z domu dziwnego, szukając przeznaczenia i odpowiedzi co do losu swego, lecz droga ta kręta i pełna jest pułapek, a mądrość i odwaga zastępują mapę.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Pierwszy o sercu czarnym jak rubin berłowy, szukają oni jedności by spełnić swe marzenie, władza i zniszczenie kształtują tutaj drogę, a ta usłana jest śmiercią i krwią ociekająca.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Drugi z szczytów białych pochodzi i tak jak one jest rosły, silny niczym niedźwiedź co jaskinię górską zamieszkuje i broni swej rodziny.
A towarzyszy mu drapieżnik z tego samwgo barłogu pochodzący.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Trzeci nie zna drogi choć ciągle ją szuka, wskozówek swych w sercu wyszukuje, drogę mieczem forsuje a w dźwięku szuka ukojenie.
A towarzyszy mu cień szeroki, równie śmiały co do swej wielkości.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Czwarty oczy sokoła ma szybującego, który szuka swej ofiary by natury dopełnić biegu.Spokój znajduje w ciszy, tę z kolei w sobie, tak szuka równowagi do ciała swego.
A towarzyszy on trzeciemu wędrując śladem jego.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Piąty o sercu czystym równie co odważnym, drogi oczami nie szuka, a nastawia uszu.Ciche szepty z góry wskazują mu kierunek, a gdy dobrze się wsłucha dochodzi on do celu.
A towarzyszy mu ziarno wciąż rozkwitające, co stara się być deszczem wzrost powodującym.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Szósty w swym milczeniu daje odpowiedzi nikt ich więc nie słucha słów nie rozumiejąc, mówią one o honorze będącym ważniejszy aniżeli życie, gdyż właśnie to honor istnieniem jego życia.
A nie towarzyszy mu nikt sam przemierza drogę.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Siódmy pierwszego jest upodobnieniem, jednak czarne serce czasem mruga żywą barwą, gdy stawia swe kroki przekracza dwie odmienne rzeczy, zgnilizne ciała gnijącego i słodycz kwiata pachnącego.
A towarzyszą mu dwie osoby co do barw jego pasują, pierwsza z nich jest łukiem co grot z żartem przemienia, druga piękną gwiazdą co świeci na niebie i mruga ową barwą co jest taka żywa.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Las wielkich oczu co przeznaczenie swym wzrokiem przeszywa, stromą drogę wskazuje i nie szczędzi próby, cel jest hen odległy i wzrokiem go sięgnąć nie można, cienką linię istnienia sercem wskazuje.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Pierwszy stoczy bój na końcu swej drogi, a wrogiem mu będzie wędrowiec dwunasty co dwa kolory widzi, w ruch pójdą klingi wzrokowi szans nie dając, a krew przegranego naznaczy drogi koniec.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.
Ciała oraz dusze walczących w dobrej sprawie, pieśń będzie niosła w swym smutku i cierpieniu, głos struny niczym ostrze ciąć będzie poprzez ląd cały i sprawi ból każdemu co pozna cenę życia.
Wyszło ich siedmioro, dwunastu wędrowców w jesiennym zmierzchu.Gdy świat chylił się ku upadkowi, oni wznieśli się ku sercu w jedynej nadziei.